sobota, 3 kwietnia 2010

"Zanim pozwolimy odejść Balcerowiczowi" Łukasz Moll

Zanim pozwolimy odejść Balcerowiczowi (do historii)

Wokół 20 lat polskiej transformacji narosło wiele mitów, które dziś są ciągle silne i żywe. Mitów różnorakich, bo nie tylko wynoszących na piedestał samo przedsięwzięcie i jego autorów, ale także tych opartych na teoriach spiskowych, nazywających odpowiedzialnych za przejście z gospodarki centralnie sterowanej do wolnorynkowej zdrajcami. Książka czołowego polskiego ekonomisty, prof. Tadeusza Kowalika, "www.polskatransformacja.pl" skutecznie obala te właśnie mity, dokonuje rzetelnej oceny tego okresu z mało widocznej dziś perspektywy. Odczarowując tamte wydarzenia i postacie, pozwala nam łatwiej dostrzec pozytywne i negatywne skutki przemian, stracone szanse i błędnie dokonane wybory.

Tadeusz Kowalik nigdy nie ukrywał, że nie należy do zwolenników "terapii szokowej", planu Balcerowicza i neoliberalnych recept, przepisywanych państwom jak świat długi i szeroki, z pominięciem ich lokalnej specyfiki, kulturowych odrębności, czy historycznych uwarunkowań. Jego krytyka prof. Leszka Balcerowicza jako głównego budowniczego nowego ładu ekonomicznego w Polsce, jest jednak daleko bardziej wyrafinowana od pustej, populistycznej reakcji w stylu "Balcerowicz musi odejść" Andrzeja Leppera, czy równie prymitywnym antykomunizmie, dyskredytacji III RP jako Polski skorumpowanej, rządzonej przez układ, co od lat uskuteczniają bracia Kaczyńscy, obiecując przy tym rozliczenie się z odpowiedzialnymi za tamten okres. Prof. Kowalik, rzeczowo, korzystając z imponującego dorobku naukowego wiodących przedstawicieli nauk społecznych, licznych badań, pokaźnych danych statystycznych i artykułów prasowych, jak również z prywatnych doświadczeń, broni uparcie swojej tezy, że "terapia szokowa" była działaniem nieuzasadnionym i szkodliwym dla polskiego społeczeństwa.

Autor przede wszystkim wskazuje na niewykonanie założeń planu Balcerowicza (w tym wypadku plan ten wypada nawet nieporównywalnie gorzej od osiągnięć powojennego planu trzyletniego autorstwa Czesława Bobrowskiego). Pożądane wskaźniki udało się uzyskać często z kilkuletnim opóźnieniem. O ile obrońcy osoby byłego wicepremiera i ministra finansów rzeczywiście czasem przyznają, że założone przez niego wskaźniki były zbyt optymistyczne, chwalą Balcerowicza za jego odwagę, bezkompromisowość i podjęcie się trudnego zadania pierwszego w historii "skoku" z realnego socjalizmu do wolnego rynku, co było zadaniem o tyle skomplikowanym, że "błędy w sztuce" były w nie niejako wpisane.

Jednak to właśnie w zacietrzewieniu i zamknięciu na inne środowiska Balcerowicza, Kowalik widzi jego największą słabość. Wskazuje, że ten młody wówczas i nie tak znany ekonomista, przedstawił swoje rozwiązania jako jedynie słuszną drogę, niemal "prawdę obiektywną", z którą dyskutować niepodobna. Zwolennicy Balcerowicza, jak i on sam, dziś uparcie powtarzają, że wówczas nie było alternatywy. Kowalik przedstawia jasne dowody, że Polska mogła, a nawet powinna szukać innej drogi. To ignorancja Balcerowicza w stosunku do cudzych, jakże cennych doświadczeń, skazała Polskę na najgorszy z możliwych - zdaniem autora - model kapitalizmu. O ile doświadczenia chińskie i wietnamskie można było nazwać "egzotycznymi", o tyle zupełnie nieuzasadniona jest niechęć w stosunku do rozwiązań skandynawskich, czy austriackich. Te stojące wówczas w opozycji do neoliberalnego paradygmatu, podbijającego świat przy pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, wbrew dominującej opinii piewców teorii F.A. von Hayeka i Miltona Friedmana, były żywym dowodem na to, że szybki wzrost gospodarczy nie musi wcale łączyć się z rosnącymi nierównościami społecznymi. Lekcję tę, jako jedyna z byłego bloku sowieckiego, odrobiła Słowenia i jak widać z perspektywy czasu, dobrze na tym wyszła. Co ciekawe, sam Balcerowicz i jego najbliżsi współpracownicy, jeszcze w miesiącach poprzedzających powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego, nie proponowali tak jednoznacznie liberalnych rozwiązań, jakie ostatecznie przyjęto. Autor wytyka zresztą premierowi i reszcie obozu rządzącego podatność na wpływy, otoczenie się jednostronnymi doradcami, chwiejność poglądów i zagubienie w obliczu tak ważnej misji.

Kowalik pokazuje, że w Polsce zupełnie nie było podstaw do przeprowadzenia w transformacji zainspirowanej modelem anglosaskim. Przecież jeszcze w 1980 r. to w Polsce działał największy na świecie, 10-milionowy ruch związkowy ("Solidarność"), który wystosował silnie socjalne postulaty "Sierpnia '80". Nagłe, spektakularne odejście od tych żądań, w oczach autora było nieracjonalne. Świat pracy ostatecznie demokratyczne polskie władze potraktowały z taką samą ignorancją jak miały to w zwyczaju władze w PRL. Zabrakło społecznych konsultacji, nie dopuszczono do głosu ekonomistów innej maści niż wyznawców "reaganomics" - wybranie modelu, o jaki oparty została transformacja, nie miało zatem z demokratycznym procesem (o które przecież walczyła "Solidarność") wiele wspólnego.

Społeczne skutki tego procesu okazują się być druzgocące. Polska śmiało może nazwać się jednym z liderów "cywilizacji nierówności", mając jedne z najgorszych wskaźników wśród państw Unii Europejskiej i OECD, chociażby: utrzymujące się stale wysokie bezrobocie (co najbardziej przerażające - autorzy transformacji wcale nie zakładali niższego!), szczególnie dotykające osoby młode, często zmuszone do emigracji; niewykształcenie się klasy średniej; wzrastający odsetek osób żyjących poniżej minimum socjalnego i minimum egzystencji; wysoki współczynnik Giniego (mówiący o nierównościach w społeczeństwie); niskie zasiłki dla bezrobotnych i środki na aktywne programy rynku pracy; pogarszające się warunki bezpieczeństwa i higieny pracy; rozrost "szarej strefy".

Polska transformacja inspirowana była polityką Ronalda Reagana w USA i Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. O ile kraje te wraz z upływem lat coraz wyraźniej zaczęły odchodzić od wolnorynkowej ortodoksji, a rozwiązania "konsensusu waszyngtońskiego" na całym świecie przyjmowane były raczej jako "zło konieczne", które należy przyjąć w zamian za pożyczki w obliczu zapaści krajowych gospodarek, czy poważnego zadłużenia, o tyle w Polsce - co zadziwiło nawet Jeffreya Sachsa, doradcę rządu Mazowieckiego - dobrowolnie przyjęto najbardziej radykalną propozycję MFW. Od tego czasu neoliberalizm stosowany w praktyce poniósł wiele klęsk, wywołał poważne kryzysy na całym świecie (np. kryzys tequila w Meksyku, kryzys rosyjski, kryzys azjatycki, czy wreszcie globalny kryzys z 2008 r.), dokonał nieprawdopodobnego transferu środków od biednych do bogatych (stąd mówi się o "cywilizacji nierówności"), rozmontował świadczenia socjalne, umocnił międzynarodowe korporacje, a w teorii jego słabości wykazali wybitni badacze (np. Joseph Stiglitz, George Soros, czy Paul Krugman). Mimo to na gruncie polskim kierunek ten nadal cieszy się dużym uznaniem, a osoba Leszka Balcerowicza przez jednych (których zazwyczaj przedstawia się - w pewnym stopniu słusznie - jako wykształconych i otwartych) otoczona jest kultem, zaś przez drugich (dyskredytowanych - też w pewnym stopniu słusznie - jako niedouczonych i zaściankowych) jest wprost znienawidzona.

"www.polskatransformacja.pl" jest pozycją o tyle cenną, że kult kurczowo trzymającego się swoich przekonań, ignorującego światowe trendy Balcerowicza bezlitośnie podważa i to w taki sposób, że nie można jej po prostu zbyć i nazwać pseudointelektualnym bełkotem, czy populizmem, jak zwykł to czynić Balcerowicz i oddani mu dziennikarze. Z 20 lat transformacji udaje zdjąć klimat tabu. Udowadnia, że o tym okresie można, a nawet trzeba rozmawiać. Wcale nie po to, by oskarżać, wytykać błędy, podnosić okrzyki o zdradzie narodowej i efektownymi, agresywnymi hasłami wygrywać wybory za pomocą elektoratu, który na transformacji przegrał. Przede wszystkim po to, by rozpocząć w Polsce poważną debatę nad kierunkiem przyszłej polityki gospodarczej. Autor przedstawia także pewne pomysły, które mogą stać się przyczynkiem do takiej debaty.

Książka prof. Kowalika jest po "Doktrynie szoku" Naomi Klein i "Klęsce Solidarności" Davida Osta, trzecią pozycją wydawnictwa "Muza", która pozwala nam lepiej zrozumieć przemiany, jakich doświadczyliśmy. O ile kanadyjska dziennikarka ukazuje pewien trend, wedle którego zmieniał się w ostatnich dziesięcioleciach świat i wspomina przy okazji o Polsce, o tyle amerykański politolog i polski ekonomista analizują jak trend ten przez 20 lat zmienił nasz kraj. Mamy do czynienia ze swego rodzaju trylogią, która opowiada naszą historię. Tym bardziej zastanawiające jest to, że dwóch z trzech autorów to nie nasi rodacy. To także jest symptomatyczne i pokazuje jedynie, że zbyt trudno nam, Polakom zdemitologizować nas samych. Bez tego jednak skazani będziemy na wieczny pojedynek obrońców mitów i ich barbarzyńskich, populistycznych pogromców a'la Andrzej Lepper. Nie wystarczy, że Balcerowicz odejdzie. Ważne, żeby nie odszedł do historii jako nieskazitelny, pozbawiony wad architekt wzorcowo przeprowadzonej transformacji.